Posts

Image
Historia tego posta zaczęła się 5 lat temu wraz z pierwszymi objawami atopowego zapalenia skóry (AZS) na moich dłoniach. Byłam wtedy jeszcze w miarę młoda, przyzwyczajona do migren, alergii i wielu problemów układu trawiennego. Ponieważ wydawało mi się, że zdrowo się odżywiam, nie łączyłam dolegliwości zdrowotnych z nieodpowiednią dietą. Lekceważenie albo próby kamuflowania objawów AZS dużo mnie kosztowało. Wkrótce urodziłam syna, jego pierwsze objawy egzemy pojawiły się już w 4 miesiącu życia. Z pierwszego wspólnie spędzonego roku pamiętam głównie jego zniszczoną skórę, świąd, mój wieczny płacz i nieprzespane noce oraz napiętą atmosferę i bezsilność. Moje nigdy nie leczone (lub zawsze tylko "zaleczane") alergie doprowadziły do chorób autoimmunologicznych mojego syna więc nie nazwałabym tego genetyką, tylko moim tak naprawdę fatalnym sposobem odżywiania, obfitującym we wszystko co powodowało stan zapalny jelit (najpierw tylko moich, później także jelit mojego syna).  To jest
Image
Streszczając terapię przeciw pasożytniczą, czy polecam? Ani tak, ani nie bo naprawdę nie wiem czy to miało wpływ na obecne zdrowie mojego syna. Nie wiem też, czy nie miało dlatego drugi raz postąpiłabym pewnie podobnie, równie bez większego przekonania. marz - art fine | Facebook

jaki tu spokój, lala la...

Image
Po trzech dniach przyjmowania leków i zalecanych suplementów zrobiliśmy 13 dni przerwy. Po niej syn przyjął identyczną porcję. Trudno mi powiedzieć cokolwiek na temat tej terapii bo naprawdę nic ciekawego się nie wydarzyło. Nie było pogorszenia stanu zdrowia, bólu brzucha czy głowy ani braku apetytu. Przez ten brak efektów, nawet skutków ubocznych myślałam, że to znowu było coś, co nic nie zmieniło.  Nie do końca jednak tak było. marz - art fine | Facebook

para - wizyta #2

Image
Po nieciekawym doświadczeniu z leczeniem w gabinecie biorezonansu, wróciliśmy z prośbą o pomoc do parazytologa. Mieliśmy już wyniki zleconych przez niego badań diagnostycznych więc teraz czekałam już tylko na konkrety.  Tym razem wizyta trwała 6 minut, kosztowała również 350 pln, więc faktycznie zaczęło się od "konkretów" 😏 *** No to siup. Pierwsza porcja leków za nami. Lekarze albo nie słuchają tego co się do nich mówi albo nie mają pojęcia o składzie leków które przepisują. Jedno i drugie przeraża.  Suplement, który miał działać osłonowo na jelita zawierał jabłko, tym razem sprawdziłam 😎 był to naprawdę niewielki procent dlatego  upewniłam się, że mam pod ręką pierwszą pomoc czyli leki reanimacyjne, odmierzyłam dawkę, poprosiłam syna do siebie...  - pij. Przeżył. Lek właściwy, podany godzinę później zawierał już na szczęście 😂😂😂 samą farmakologię. Przyjął zalecane dwie dawki i nic, zupełnie nic się nie wydarzyło.  Kolejne dwa dni wyglądały tak samo.  marz - art fine |

"nie wyobrażam sobie"

Image
Nie zawsze miałam tak dobrze jak mam teraz dlatego nie mogę powiedzieć - "nie wyobrażam sobie życia" bez czegoś, tym bardziej nie bez niezastąpionych sprzętów kuchennych ale... ;) Dzisiaj krótka lista tego, co naprawdę umila moją kuchenną rutynę oraz zachęca do tworzenia nowych, naprawdę wyjątkowych dań, trzymając się przy tym filozofii zdrowego odżywiania. Miejsce #3 To niby nic wielkiego ale blendera używam kilka razy dziennie. Tworzę dzięki niemu doskonale masy na różnego rodzaju warzywne ball'sy dla syna, sosy, owocowe konfitury, masła orzechowe oraz pyszne warzywne zupy - kremy, które, o dziwo, smakują głównie mi ;)) Miejsce #2 Air - fryer (beztłuszczowa frytkownica) - nasze odkrycie 2023 roku. Nie byłoby bez tego ostatnich wakacji i z pewnością nie byłoby w planach kolejnych. Większość posiłków dla syna przygotowywaliśmy do tej pory w piekarniku. Samo nagrzanie sporej przestrzeni zajmowało nam sporo czasu. Air Fryer upiecze chleb, przygotuje mięso a nawet ugotuje ja

#BIO

Image
Nigdy, naprawdę nigdy nie podejmujemy tego typu inicjatywy ale tym razem nie wypadało nam się nie zaangażować. Nie wygraliśmy tego konkursu ale chcieliśmy się podzielić najlepszą według nas wizją ekologicznego świata - pełnego miłości, mądrych decyzji i zdrowia 💛💚💙 marz - art fine | Facebook

gryka dla astmatyka... ?

Image
W podręczniku "leczenie żywieniem (1) " z 1994 roku czytam, że kasza gryczana jest "dobra w astmie, niedopuszczalna w atopowych zmianach skórnych (bardzo mocna energetycznie), spowoduje zwiększenie wyprysku skórnego, wysięki, zaczerwienienie, obrzęki, swędzenie, a w owrzodzeniach żylakowatych podudzi utrudni gojenie".  Serio? Ostatnie, i chyba jedyne zmiany skórne jakie przez ostatnie 4 lata wystąpiły na skórze naszego syna wystąpiły po lekach przeciwwirusowych, nigdy po chlebie gryczanym, który jemy mniej więcej tak samo długo.  Możemy się za to pochwalić całkiem bogatą historią objawów astmy - podejrzanym zbiegiem okoliczności między męczącym kaszlem a spożywaniem produktów gryczanych - głównie mąki i chrupek. Jak to w końcu jest z tą gryka? Może podsunie ktoś z Państwa pomysł na najbezpieczniejsze w astmie bezglutenowe zboże? 💚 Bibliografia: 1. Leczenie żywieniem, Jadwiga Kepmpisty, Oficyna Wydawnicza Spar, Warszawa, 1994: 13 marz - art fine | Facebook

nie ma cudów

Image
Przy mojej ogromniej nadziei pokładanej w naturę nie mam wątpliwości, że żaden krochmal, okłady z kapusty ani olej z czarnuszki nie wyleczą AZS. Ziołolecznictwo jest dobre na przeziębienie ale alergikom i astmatykom może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Próbowaliśmy także metod mokrych opatrunków, kosmetyków za grubą kasę a rodzice mojego męża kupili nawet "przeznaczone dla skóry atopowej"  jedwabne śpiochy,  które jak nic do tej pory miały koić uciążliwe objawy egzemy...  Mogłoby się wydawać, że nie kupię żadnej więcej bajki o cudownych właściwościach, ani tych o cudownych uzdrowieniach "syna znajomej", który poddawany zabiegom w grocie solnej wyleczył się właśnie z astmy. Choć to dość inspirujące, nigdy mnie to nie przekonało. Był to kolejny zewnętrzny czynnik, który nie mógł znaleźć przyczyny choroby ani tym bardziej jej wyeliminować. Jednak gdzieś między badaniem biorezonansem a drugą konsultacją z dr Ozimkiem mój syn miał taki atak astmy, że żadne z nas nie zmruż

wszystko się zmienia, a to się nie zmienia ;))

Image
Uwielbiam w tej książce to, że nie jest o składnikach odżywczych, alergiach ani innych problemach zdrowotnych, jak wszystko inne co przeczytałam przez ostatnie 6 lat. Jeszcze lepsze jest to, o czym,/ o kim jest. From Poland with Love, Mrs Spears! marz - art fine | Facebook

powrót do planu A

Image
Kilka tygodni zajęło nam doprowadzenie skóry syna do zdrowego wyglądu. Nie uważam, że zwalczanie wirusów jest złym pomysłem ale jeśli jedynymi skutecznymi lekami były te, które przyjmował mój syn, to nie jestem gotowa na powtórkę terapii. To nie jest tak, że kolejny raz zawiodłam się na usługach gabinetu biorezonansu ale to nie jest to, czego szukałam. Z całą moją pasją do natury zwróciłam się znów na konsultacje i pomoc farmakologiczną do dr Ozimka. marz - art fine | Facebook

biorezonans? daj pan spokój...

Image
Przetrwaliśmy to jabłko. Właściwie to lepiej - młodemu nic po nim nie było. Wahałam się bardzo ale w końcu następnego dnia podałam mu drugą dawkę tych samych leków. Zaczął się lekko drapać. Wysypka pojawiła się głównie na udach. Byliśmy na to przygotowani. Lekarz ostrzegał nas, że pod wpływem leków organizm zacznie oczyszczać się z wirusów a skóra będzie miejscem wyrzutu zbędnych toksyn. Trzeciego dnia podałam mu ostatnią dawkę.  To, co zaczęło dziać się z moim synem nie było już pożądanym działaniem leków tylko nietolerancją pokarmową. Przez ostatnie 4,5 roku nie drapał się ani nie wyglądał tak jak teraz po tych lekach.  Kilka dni później udało mi się porozmawiać z lekarzem. Nie zaproponował zmiany leków ale zmniejszoną dawkę tych, które właśnie odstawiliśmy. Było to jakieś rozwiązanie ale nie na tamtą chwilę. Na tamtą chwilę zostaliśmy sami ze szkodami jakie zostawiło po sobie leczenie. marz - art fine | Facebook

co ja właśnie odwaliłam?

Image
Ziołolecznictwo jest ok ale stosowane u zdrowych ludzi. Trochę tak wydawało mi się przed podjęciem leczenia w gabinecie biorezonansu, po zakończonym leczeniu jestem tego pewna.  Ponieważ uważam, że nikt nie powinien sugerować się i leczyć suplementami dobranymi indywidualnie pod wyniki badań i predyspozycje mojego syna nie zdradzam żadnych szczegółów dotyczących nazw przepisanych mu leków ani ich dokładnego składu.  To była terapia przeciwwirusowa, oparta na ziołolecznictwie. Leczenie zaczęło się już kolejnego dnia po naszej pierwszej wizycie w klinice biorezonansu. Wiedziałam, że żaden z leków nie zawiera nabiału ani glutenu więc nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić skład. Zjedliśmy śniadanie, rozpuściłam granulkę w wodzie i bez żadnego zastanowienia podałam synkowi lek. Wypił i powiedział, że na opakowaniu jest jabłko... Jabłko? Tak, jabłko, które jest w stanie doprowadzić mojego syna do wstrząsu anafilaktycznego, bo podobnie jak mleko, gluten i orzechy w skali od 1 do 100 panelu

będzie wege

Image
Nie spodobała mi się diagnoza z gabinetu biorezonansu. Do tamtej wizyty mięso było podstawą diety mojego syna. Właśnie dzięki tej diecie syn ma się dobrze i wygląda tak, że sam lekarz nie dowierza alergiom i historii o AZS, która za nami. My też nie a jednak siedzimy w jego gabinecie bo najwidoczniej jego ładna buzia i dobre samopoczucie nie rozwiązują naszych problemów.. Ale czy dieta bez mięsa rozwiąże?  Nikt mi tego nie obieca, bo nikt naprawdę nie wie. Mogę rzucić się na kolejne wyrzeczenie i co najwyżej pozbawić syna cennych składników odżywczych roztrzaskując się przy tym o kolejną falę krytyki.  Więc dlaczego spróbuję? Olałam w życiu wiele rad mnóstwa wykształconych ludzi. Dlaczego spróbuję tej? Chwilę po tym jak usłyszałam "państwa syn jest typem wegetarianina" i chwilę po tym jak pomyślałam "panie, co pan za bzdury wygadujesz...", pojawiło się zwątpienie. Sama jem mięso tylko okazjonalnie. To nie jest wegetarianizm czyli wybór w imię zdrowia czy heroizmu wo

life's not plastic, it's fantastic!

Image
To niby nieduży ogród a i tak trzeba przekopać, nawieźć, przegrabić i posadzić. Podlewać, podlewać i jeszcze raz podlewać. Chuchać i dmuchać - chronić przed suszą, mrozem, wiatrem, mszycą, pleśnią i ekipą młodego. To mój trzeci sezon, w tym drugi naprawdę udany.  Lubię mieć wypielone i zadbane ale jak nie mam, to mówię, że za rok na pewno się przyłożę... Lubię mieć zapas własnej roboty kremów na zimę ale zaczyna mnie już mdlić na widok kilkunastu kilogramów czekających na swoją kolej zebranych już dawno temu cukinii... Lubię być w ogrodzie wraz ze wschodem słońca, chodzić tam boso, wdychać zapach świeżych liści pomidorów, siadać na parapecie i zachwycać się widokiem rosy na skrzypie... Ale z ręką na sercu, po trzecim roku przyznam Państwu szczerze, że najbardziej lubię nie robiąc nic czekać na nowy sezon :))) W tym tygodniu wykopię buraki, zbiorę ostatnie pomidory, zaprawię ostatni krem, przekopię pole i do zobaczenia na wiosnę! :))) marz - art fine | Facebook

biorezonans - pierwsze wnioski i szok

Image
O biorezonansie pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu, syn był wtedy malutki. Zupełnie nie byłam do tego przekonana. Przemówili do nas dobrzy znajomi i rozsądek, który zwyczajnie kazał nam działać. We wrześniu 2022 roku byliśmy w Warszawie na pierwszej diagnostyce biorezonasem. Entuzjazm skończył się na jednej wizycie. Oprócz zaleceń uzupełnienia kilku niedoborów, niczego się szczególnie nie dowiedzieliśmy. Pomyślałam, że to nie jest coś, co odmieni nasze życie. Prawie rok później daliśmy temu drugą szansę, w innym gabinecie. Ta wizyta była inna - rozmowa krępująca, badanie dziwne a wnioski zaskakujące. Pan doktor wydawał się wiedzieć wszystko - "s terydami zepchnęliście problem ze skóry do płuc", krótko nas podsumował. Ze względu na ładną skórę i dobre samopoczucie  syna z niedowierzaniem słuchał opowieści o alergiach, zmaganiach z AZS, astmą i ograniczeniach w diecie, które pozwoliły na chwilę zapomnieć o problemach.  Zmienił zdanie dopiero po badaniu, które faktycznie pot

tylko nie mów tacie..

Image
Nie wiedziałam, że wakacje nad polskim morzem mogą być tak udane. Słońce daje w najlepsze. Ja jestem spalona tak, że śpię już tylko na jednym boku. Młody jest w raju. Ma nowego kolegę i całe 5-6 godzin jakie spędzamy na plaży mamy z nim  kontakt  głównie wzrokowy. Sielanka kończy się kiedy młody krzyczy, że użądliła go osa.  Niby wiem, że to nie koniec świata a i tak z trudem przełykam ślinę bo wiem też co wydarzy się za chwilę - spokojnie, młodemu nic nie będzie, to mój mąż oszaleje. 3, 2, 1... tata: Pokaż! Pokaż to szybko! (syn coraz bardziej płacze) Ja: chodź, przemyjemy to wodą. (nerwowo pociera polik i mówi, że coraz bardziej boli) Tata: osa go użądliła! Ma całe czerwone, już mu to puchnie! (ciepła woda z butelki nie pomaga, stres taty tym bardziej) Ja: podejdziemy do brzegu, przemyjemy to zimną wodą z morza. Tata: przemyjemy wodą? Ty normalna jesteś? Osa go użądliła. Mówiłem ci, uważaj na te osy!! Ja: uspokój się. (i dalej robię swoje - przemywam polik wodą) Tata: jak się uspokój

nie ma co wybrzydzać

Image
Bałam się ostatnich wakacji. Nie mieliśmy jak normalni ludzie noclegu z wyżywieniem ale aneks kuchenny i ponad 30 kilową torbę z jedzeniem. Nie spodziewałam się po tych wakacjach niczego poza gotowaniem, zmywaniem i poczuciem, że czegoś nam brakuje. Ta tęsknota za wygodą i normalnością zaprowadziła mnie w końcu na obiad na mieście. Nie było to oczywiście danie z prawdziwego zdarzenia - zamówiłam tylko grillowaną rybę, dodatki, w tym sól, miałam swoje.  Nie skończyło się źle ale co najmniej dziwnie, jak dokładnie sprawdzą Państwo tutaj .  Nie powiem, że nie było miło czuć przez chwilę że jest normalnie ale zrozumiałam, że nie ma co na siłę udawać że jest.  Zrozumiałam też, że moja dieta służy mi lepiej niż bym chciała, że nie ma tutaj miejsca na ustępstwa ani pokusy i pierwszy raz od dawna z przyjemnością zaczęłam jeść w domu. marz - art fine | Facebook

pora poszaleć

Image
Jeszcze chwilę temu wydawało mi się, że musiałabym oszaleć, żeby zdecydować się na ziołolecznictwo (wyłącznie ze względu na zaawansowane alergie syna). Dlatego nie wiem czy ta choroba doprowadza mnie do szaleństwa czy właśnie chwytam się wszystkiego, żeby przez nią nie oszaleć... Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu zdecydowaliśmy się spróbować ziołolecznictwa. Już niedługo na blogu historia z gabinetu biorezonansu. marz - art fine | Facebook

kierunek - wstecz

Image
Nie od razu rzuciliśmy się w ramiona dr Ozimka. Właściwie to mój entuzjazm chwilowo odpuścił. Zwolenników odrobaczania znalazłam sporo ale osób, którym to na dobre poprawiło stan zdrowia już mniej. Zanim zdecydowaliśmy się na kolejną wizytę i leczenie farmakologiczne zdecydowaliśmy się zasięgnąć porady jeszcze u innego źródła. marz - art fine | Facebook

damy radę :)

Image
Nie miałam żadnego wpływu na to co wydarzyło się wczoraj, pierwszego dnia w zerówce. Jedyne co mogłam zrobić to nie rozstawać się z telefonem i jako tako się sobą zająć - upiekłam chleb, zjadłam, upiekłam drugi i też go zjadłam. Odebrałam syna tak szybko jak tylko wypadało czyli po pięciu godzinach, chwilę przed planowanym obiadem (i zanim sama zjadłabym trzeci). "no i jak było?", spytałam. "faaaajnie, udawałem kota" 😂😂😂 Chciałam wiedzieć wszystko ale tak naprawdę nic więcej wiedzieć nie musiałam 😏 marz - art fine | Facebook

żyjemy chwilą

Image
Znajomi od zawsze pytali nie tylko o to jak sobie radzimy obecnie. Pytali również o to, jak to będzie w szkole. A ja od zawsze miałam tyle spraw, w tym wystarczająco zmartwień na głowie, że nie było sensu dodawać kolejnych.  Coś tam jednak się zmieniło, mój syn za kilka dni zaczyna naukę w zerówce.  Czy teraz jest powód żeby się tym martwić? Będą klasowe urodzinki pełne słodkich zapychaczy, których on nigdy nie spróbuje i wycieczki, na które będzie jeździł albo nie, bo jeśli jedną z atrakcji będzie McDonald's, to nie chcę, żeby wracał do domu z poczuciem że jest gorszy. Jeśli jednak nie pojedzie - może czuć się tak samo źle. Co my na to? Nic. Przyjdzie czas, będę wybierać mniejsze zło, dzisiejsze szukanie rozwiązań do sytuacji, których nie ma nic nie zmieni. marz - art fine | Facebook