tylko nie mów tacie..

Nie wiedziałam, że wakacje nad polskim morzem mogą być tak udane. Słońce daje w najlepsze. Ja jestem spalona tak, że śpię już tylko na jednym boku. Młody jest w raju. Ma nowego kolegę i całe 5-6 godzin jakie spędzamy na plaży mamy z nim kontakt głównie wzrokowy. Sielanka kończy się kiedy młody krzyczy, że użądliła go osa. 


Niby wiem, że to nie koniec świata a i tak z trudem przełykam ślinę bo wiem też co wydarzy się za chwilę - spokojnie, młodemu nic nie będzie, to mój mąż oszaleje.

3, 2, 1...

tata: Pokaż! Pokaż to szybko!
(syn coraz bardziej płacze)

Ja: chodź, przemyjemy to wodą.
(nerwowo pociera polik i mówi, że coraz bardziej boli)

Tata: osa go użądliła! Ma całe czerwone, już mu to puchnie!
(ciepła woda z butelki nie pomaga, stres taty tym bardziej)

Ja: podejdziemy do brzegu, przemyjemy to zimną wodą z morza.

Tata: przemyjemy wodą? Ty normalna jesteś? Osa go użądliła. Mówiłem ci, uważaj na te osy!!

Ja: uspokój się.
(i dalej robię swoje - przemywam polik wodą)

Tata: jak się uspokój?! Cały od tego puchnie! Nawet mu glos od tego puchnie!!

Ja: ??

Tata: Pakuj się, jedziemy do szpitala!
(Jeszcze nie zauważył, że nic nie puchnie a rumień znika)

Ja: tak, normalna i tak, uspokój się!! Nie pomagasz, to nie przeszkadzaj!!!
(I teraz to ja już się muszę uspokoić. Siadamy z młodym na kocyku, po użądleniu zostaje już 
tylko małe nakłucie i kwas między mną a starym).


A nieeeee,  czekaj, czekaj.. Przecież taty tam wtedy nie było.. To jak było naprawdę? Jeszcze raz:

Plaża, słońce a my bawimy się w najlepsze kiedy nagle młody krzyczy, że użądliła go osa. 

- pokaż, zobaczymy czy na pewno.
- na pewno, boli bardzo.
- przemyjemy wodą.

Młody płacze, naprawdę go boli ale nic się specjalnego nie dzieje. 

- chodź do Bałtyku, przemyjemy zimną wodą z morza. 

Między słowami rozglądam się za ratownikiem i szykuję torebkę na wypadek szybkiej ewakuacji - nie wiem co przyniosą kolejne minuty. Przekonamy się, czy do wydawało się już pełnej listy alergenów dołączy także jad osy.

- oo, blednie.. Naprawdę szybko znika (szybko może nie, właściwie to nie znika ale na pewno nie puchnie). Przemyjemy jeszcze raz, wrócimy na kocyk i trochę odpoczniemy.

Chcę, żeby złapał oddech, bardzo wystraszył się całym wydarzeniem. Ja sama też chętnie usiądę bo ledwo mogę oddychać z wrażenia ale skupiam się głównie na powtarzaniu w kółko "został już tylko mały ślad" (tym razem to prawda). 
Wyciągamy jakąś zagryzkę, popijamy soczkiem i za chwilę młody wraca do zabawy.

Wraca też tata.

- osa go użądliła.
- zauważyłem.
- na szczęście cię nie było :))
- wiem :))))


Popular posts from this blog

biorezonans? daj pan spokój...

Kilka śniadaniowych propozycji przy chorobach autoimmunologicznych