Zasady "bhp" w rozszerzaniu diety mojego małego atopika (3/3)

Skóra mojego syna zaczynała wracać na swoje miejsce parę tygodni po wprowadzeniu diety eliminacyjnej. To było dosłownie kilka produktów na krzyż. Obecnie jest znacznie lepiej, ale nie raz robiłam restart po nieudanej próbie rozszerzania marnej diety młodego ograniczając jego menu do tej sprawdzonej garstki.

O tym co jadł kiedyś a na co może sobie pozwolić teraz pisałam tutaj. O tym jak do tego doszliśmy było tutaj. Dzisiaj podzielę się sposobem jak radzę sobie z próbami rozszerzania jego diety bo w diecie tego dziecka nic nie jest łatwe i oczywiste. Oto one:

Pierwsza żelazna zasada w diecie atopika mówi - żadnej (!) chemii. Młody nie zje nic, co nie ma certyfikatu rolnictwa ekologicznego, lub nie pochodzi z pewnych źródeł. Nie ma co tego żadnych ustępstw.

Kolejna, równie ważna zasada nie pozwala w jego diecie na gluten i nabiał zwierzęcy. Te białka w ciele człowieka odpowiadają za rozszczelnianie jelit, doprowadzając do przepływu alergenów do krwi, wywołując tym samym reakcję autoimmunologiczną, czego objawem jest właśnie egzema.

Nigdy nie podaję mu nic nowego przed lub w trakcie jakiegoś ważnego wydarzenia (święta, wakacje, urodziny babci, czy goście w domu). 

Ten błąd musieliśmy przerobić kilka razy, żeby wyciągnąć z niego wnioski - dzisiaj bardzo pilnujemy, żeby pozwalać młodemu na minimalne ilości nowego produktu.

Nie łączymy kilku nowych produktów na raz. 

Nigdy nie wiem, co się może wydarzyć więc na coś nowego pozwalamy sobie przeważnie tylko wtedy, kiedy jest z nami tata młodego - razem łatwiej jest dostarczyć dziecko do szpitala na czas.

Od pamiętnego dnia, kiedy pod naszą nieobecność ktoś pozwolił zjeść młodemu mleczną czekoladę mam przygotowaną apteczkę na lekki, cięższy i coraz gwałtowniej pogarszający się stan zapalny wywołany alergenem. Regularnie przypominam sobie proporcje podania tych leków, żeby nie szukać ich w sytuacji już daleko krytycznej, czyli w stresie. Mam to wszystko w tyle głowy, zawsze kiedy pozwalam mu spróbować coś zupełnie nowego.

Obecnie jest lepiej ale nie obywa się bez niespodzianek. Młody potrafi dusić się od zapachu (!) pieczonej ryby, odpływać po prażynkach z ciecierzycy, zdarza się, że ma wysypkę i nieoczekiwane napady astmy po sprawdzonych i pewnych produktach, które są już na stałe w jego diecie... więc jak mi ktoś mówi, że mój syn jest fajny, mówię, że tak, fajny ale trzeba umieć go dobrze obsługiwać, żeby nie zepsuć ;) 





Popular posts from this blog

biorezonans? daj pan spokój...

Jak zmieniło się nasze życie kiedy wyeliminowałam z diety dziecka gluten, nabiał zwierzęcy i chemię?

Kilka śniadaniowych propozycji przy chorobach autoimmunologicznych