z rybami mam tylko złe i gorsze doświadczenia

4 i 5 tego dnia urlopu zjadłam rybę. 

Pierwszą grillowaną (zamówiłam sama rybę, bez jakichkolwiek dodatków, nawet soli, resztę - ugotowany ryż i surówkę miałam swoje). Nic mi szczególnie po tym nie było i nie łączyłam tego z niczym, dopóki nie zjadłam drugiej, tym razem wędzonej. 

Zwykle po wędzonych rybach jeden dzień wymiotuje a dwa boli mnie głowa dlatego od dobrych dwóch lat nie jem wędzonego mięsa. Jednak klimat tegorocznych, naprawdę udanych wakacji zrobił swoje. Uległam pod unoszącym się wszędzie aromatem smażonego oleju i własnym łakomstwem i ostatniego dnia zjadłam kawałek pysznego, wędzonego antara.


Nie mam problemów ze spaniem. Sny mam pewnie jak każdy - poryte ale nie budzą podejrzeń. Po pierwszej rybie ogromny, ażurowy żyrandol, który zdobił naszą wakacyjną kawalerkę przyśnił mi się jako wkurzony samuraj 😟 Krzywdy mi nie zrobił, ale sam wyraz jego twarzy trochę wystraszył. Po drugiej rybie było już ciekawiej, ogromne prehistoryczne robactwo łaziło po stropie sufitu, niby to był zwykły spacer ale obudziłam się przerażona i zanim wtulona w męża znowu zamknęłam oczy, sprawdziłam kilka razy czy na pewno ich nigdzie nie ma..


Taki haj po obiedzie? 
Miał ktoś coś podobnego? 😏







Popular posts from this blog

biorezonans? daj pan spokój...

Kilka śniadaniowych propozycji przy chorobach autoimmunologicznych

tylko nie mów tacie..