tęsknię ale wiem, że nie warto
Na diecie bez chemii, glutenu i nabiału zwierzęcego jestem od 2018, na diecie eliminacyjnej od 2017.
Początki wspominam różnie. Za każdym razem kiedy pozwalałam sobie na chwilę słabości egzema wracała jak bumerang niszcząc w ciągu doby całą zdrową powierzchnie moich dłoni, i za każdym razem trudniej mi było się jej pozbyć, dlatego nie ulegam już pokusom - nie jem i nie piję nic o czym na pewno wiem, że mogłoby mi zaszkodzić.
Ale życie to nie tylko siedzenie w domu i gotowanie zdrowych posiłków, życie to głównie ludzie. Każdy powód do spotkania to kolejny powód do wspólnego posiłku. Nie jem tego co wszyscy ale to nie jest tak że nie mogę. W kuchni nie ma rzeczy niemożliwych, szczególnie jeśli się czegoś bardzo chce.
Robimy z młodym pyszne zupy - kremy, coraz ciekawsze dania obiadowe, pieczemy ciasta, ciasteczka i zdrowe przekąski, jemy czekolady, chipsy, dżemy i makarony, więc jest przecież w miarę normalnie..
... a między Bogiem a prawdą to nie jest tak, że nie brakuje mi życia jakie mają wszyscy.
Brakuje, i żałuję bardzo, że mój syn może tego wszystkiego nigdy nie spróbować.
Za czym tęsknię najbardziej?
sernikiem teściowej,
surowym ciastem na placek drożdżowy mojej mamy, i upieczoną z reszty częścią,
pierogami,
kanapką z masłem i żółtym serem,
wędzonym łososiem,
kiełbasą z grilla,
panierką z KFC,
środami w Pizza Hut,
wiśniowymi McFlurry i Zapp'em
zwykłą kawą,
martini ze sprite'm,
i milky way'em.
Przede wszystkim chyba jednak tęsknię za wygodą - szybkimi posiłkami i tanimi zapychaczami, beztroskim obżarstwem i niekończącym się sklepowym wyborem.