Musiałam się porządnie rozchorować, żeby przypomnieć sobie, że nie żyję tylko po to, żeby dbać o dom i zarabiać. Uprasowane nie będzie, biorę się za kolejny post 👌
Drodzy Państwo, Dzisiaj witam się z Wami nie tylko jako mama małego atopika i dorosły atopik. Z dumą jakiej dawno nie czułam, witam się z Wami oficjalnie, jako specjalista ds. żywienia. Moja pasja do życia wolnego od egzemy zaowocowała w rozwój osobisty i ostatnie kilka miesięcy spędziłam zdobywając kwalifikacje, które przysłużą się nie tylko mi ale jeszcze bardziej Wam kochani. Dziękuję za zaufanie jakim darzyliście mnie do tej pory. U mnie nic się nie zmienia - moje najlepsze rady, z mojego najgorszego doświadczenia nadal będę publikować na blogu i nadal będę liczyć, że zmieni to czyjeś atopowe cierpienie w dobrze zakończoną bajkę, jak to było w przypadku mojej rodziny. Jak do tej pory, służę pomocą, radą i wsparciem wszystkim, którzy będą mieli ochotę z tego skorzystać. Zapraszam do kontaktu i p ozdrawiam serdecznie, Specjalista ds. żywienia - Marz ;) marz - art fine | Facebook
Nasze zmagania z AZS trwały ok. dwóch lat, sporo się w tamtym czasie wydarzyło. Pisać o tym jest łatwiej niż oglądać zdjęcia z tamtego okresu - nie wywołałam żadnego. Leczenie, te skuteczne czyli dieta eliminacyjna trwa już ponad dwa lata i zmienia wszystko - stan zdrowia syna, nasze miejsce zamieszkania i styl życia. Ja zmieniałam się dłużej - przez cały czas trwania choroby i długo po najgorszym. Właściwie to dotąd nie ma dnia, żeby to wszystko mnie nie zmieniało. Zaledwie parę lat temu płaciłam gotówką za swoje pierwsze mieszkanie. Nie było miło nagle ledwo wiązać koniec z końcem. Stan zdrowia syna długo nie pozwalał mi wrócić do pracy. Sprzedaliśmy samochód, żeby mieć na wizyty u kolejnych specjalistów, na badania i nieskuteczne emolienty na które wydawaliśmy fortunę. Wiem, że to był tylko samochód, ale to był nasz samochód - nie chciałam się z nim rozstawać. Kojarzył mi się z fajnym życiem za którym coraz bardziej tęskniłam. W międzyczasie z domu pozbywałam się mo...
Przetrwaliśmy to jabłko. Właściwie to lepiej - młodemu nic po nim nie było. Wahałam się bardzo ale w końcu następnego dnia podałam mu drugą dawkę tych samych leków. Zaczął się lekko drapać. Wysypka pojawiła się głównie na udach. Byliśmy na to przygotowani. Lekarz ostrzegał nas, że pod wpływem leków organizm zacznie oczyszczać się z wirusów a skóra będzie miejscem wyrzutu zbędnych toksyn. Trzeciego dnia podałam mu ostatnią dawkę. To, co zaczęło dziać się z moim synem nie było już pożądanym działaniem leków tylko nietolerancją pokarmową. Przez ostatnie 4,5 roku nie drapał się ani nie wyglądał tak jak teraz po tych lekach. Kilka dni później udało mi się porozmawiać z lekarzem. Nie zaproponował zmiany leków ale zmniejszoną dawkę tych, które właśnie odstawiliśmy. Było to jakieś rozwiązanie ale nie na tamtą chwilę. Na tamtą chwilę zostaliśmy sami ze szkodami jakie zostawiło po sobie leczenie. marz - art fine | Facebook