Mimo wszystko, dobrze jest mieć czas na głupoty ;)

Nie cieszyłam się długo macierzyństwem, objawy AZS pojawiły się już w 3-cim miesiącu życia mojego syna. Ogólny wygląd jego skóry, bezustanny świąd  a w końcu utrata wagi spowodowana złym stanem jelit spędzały sen z powiek i radość z życia. Wszystko co działo się wtedy poza pielęgnacją skóry było szukaniem odpowiedzi na pytanie jak nas z tego wyciągnąć - to stało się to moją obsesją, największym pragnieniem i celem w życiu. Tamtych problemów już nie ma ale został mi po nich ten blog :) 

Dzisiaj żyjemy już na tyle normalnie na ile pozwala nam na to nasz nowy styl życia - głównie dieta podyktowana chorobą. Nie tylko możemy oboje pracować, spotykać się ze znajomymi ale także szukać i rozwijać swoje nie wymuszone niczym pasje :) Spędzamy czas tak, jak tylko mamy na to ochotę. więc inspirowana niezwykłą osobą jaką miałam ostatnio okazję poznać sama postanowiłam zrelaksować się w taki dość nietypowy sposób ;)

Widoczne na zdjęciu świeczki (tealight'y) zrobiliśmy z młodym sami, używając do tego wosku pszczelego, z najczystszej jaką udało mi się znaleźć hodowli miodu. Chociaż narobiłam sobie przy tym tyle bałaganu, że głowa mała (upaprane od wosku garnki domyłam dopiero po kilku próbach a i tak nie wiem czy nadają się jeszcze do gotowania), to wyszło jak widać - nie najgorzej i dobrze się z młodym przy tym bawiliśmy.

Czy to możliwe, że ta historia nie ma dobrego zakończenia? 

Od dawna wiemy, że młodemu najbardziej sprzyjają czyste, żeby nie powiedzieć sterylne warunki w domu i świeże, chłodne powietrze. To jest ten element naszego stylu życia, o którym chyba nigdy nie wspominałam. Zwierzęta, pomieszczenia pełne kwiatów i większość intensywnych zapachów - długie smażenie, zapach pieczonej ryby, intensywne perfumy, dym tytoniowy wywołują u mojego syna objawy astmy. Problemów mamy dużo ale to nie jest tak, że nic już nie może nas zaskoczyć. Takie niespodziewane sytuacje kończą się szybką ewakuacją z wakacji, imprez i wizyt u znajomych oraz napiętą atmosferą.

Tak naprawdę ogólne samopoczucie młodego zaczęło się pogarszać jak tylko rozpaliłam pierwsze świeczki ale tak się złożyło, że zrozumiałam to dopiero później, zanim kaszel rozwinął się na dobre. Następnego dnia nie miałam już wątpliwości - rozgrzany knot od razu wywołał pierwsze objawy astmy...

- "a ja 4 kilo wosku kupiłam.." - pomyślałam zrezygnowana, zanim zwinęłam cały sprzęt i wrzuciłam w kąt garażu. Skutki stresu po tym "relaksującym" doświadczeniu czuję do dziś.

W każdym razie ... może świat nie stoi przed nami otworem ale dobrze jest mieć chociaż czas na głupoty :)











Popular posts from this blog

biorezonans? daj pan spokój...

Kilka śniadaniowych propozycji przy chorobach autoimmunologicznych

tylko nie mów tacie..