O czym Kasia nie powiedziała?

Dorastałam budując wiedzę o zdrowiu z programów pani Kasi Bosackiej - "wiem, co jem, wiem co kupuję". Nic z nich nie pamiętam ale wtedy na pewno byłam pod wrażeniem wiedzy, której nie było a która powinna być w szkole. Wiedza jak właściwie dbać o zdrowie, tak przynajmniej zawsze myślałam, to coś co powinno być bez łaski każdemu zapewnione. 

Niestety piszę o tym bo najwyraźniej nie tylko szkoła mnie zawiodła, pani Kasia też.

Odkąd pamiętam zmagałam się z alergią, suchą skórą, miałam tendencje do tycia więc gdzieś podświadomie szukałam punktu, z którego mogłam wystartować po lepsze samopoczucie. I tak łapałam się na każdy, rzucany także przez panią Kasię haczyk.

Nieważne czy był to odcinek o szpinaku, jarmużu, granacie czy rankingu najlepszych samoopalaczy ;) Zawsze byłam pod wrażeniem sprzedawanych mi właściwości, czując, że nowy produkt w diecie odmieni moje życie, a w szczególności zdrowie - na lepsze. 

Co więcej mogłam zawdzięczać pani Kasi to fakt, że ostrzegała mnie także przez "całym złem tego świata", co pewnie nie tylko mi udało jej się wbić do głowy na długie lata. Mówię o konserwantach, glutaminianie sodu, mięsie oddzielanym mechanicznie (?) i wszystkich dodatkach do żywności, których nie trzeba szczególnie znać ale jak występują pod szyldem E, to trzeba się ich bać i unikać jak zarazy bo to one miałyby być wszystkiemu winne..

Bardzo długo byłam przekonana, że pani Kasia to fajna babka :) aż któregoś dnia, było to już długo po przeczytaniu mojego "klasyka" wśród prawdziwej wiedzy o zdrowiu, jednej z książek M. Tombaka, miałam znów okazję obejrzeć program pani Kasi. Na jej nieszczęście był poświęcony pasteryzowanym produktom mlecznym.

Jej wnioski miały się nijak do wiedzy, którą już miałam o wpływie mleka na ludzki organizm bo pani Kasia była zachwycona warunkami panującymi w sterylnej fabryce pasteryzowanych jogurtów na bazie mleka krowiego. Normalnie, jak pewnie większość widzów dałabym się podejść na hasło o dobroczynnych bakteriach probiotycznych i walorach płynących z wyjałowionego mleka, a jednak nienormalne i nieuczciwe było dla mnie pominięcie tych informacji:

"Krowie mleko, dostając się do żołądka człowieka, ścina się pod wpływem kwaśnych soków żołądkowych, tworząc coś co przypominającego twaróg. Ten 'twaróg' oblepia cząstki innego pokarmu, znajdującego się w żołądku. Dopóki ścięte mleko nie ulegnie strawieniu, proces trawienny innego pokarmu nie rozpocznie się. Zjawisko to, często powtarzając się, może spowodować zaburzenia funkcjonowania układu pokarmowego, a ściślej - wrzody żołądka i dwunastnicy". *

Żaden inny dorosły ssak w przyrodzie nie pije mleka, tym bardziej mleka innego ssaka, i tym bardziej pasteryzowanego mleka - można doczytać w tym samym źródle i wierzyć w to lub nie. Dużo zależy od stanu zdrowia. Mnie taki pasteryzowany nabiał niszczył od wczesnych lat dzieciństwa, a jedynym "skutecznym" rozwiązaniem jakie znaleźli lekarze było "odczulanie" i ani słowa o eliminacji nabiału, na który zawsze źle reagowałam...  Samej siebie mi dzisiaj żal z tego powodu :)))

Nie zmieniając nawyków żywieniowych, za kolejne kilka lat będę miała okazję doprowadzić się do problemów skórnych, zwanych AZS i przekonać się na własnej skórze, że to gluten, pestycydy oraz właśnie krowie mleko są przyczyną moich niewyjaśnionych według wielu "specjalistów" problemów zdrowotnych (wyniszczając kosmki jelitowe, odpowiadające za prawidłowe trawienie i działanie systemu odpornościowego, w tym ochronę przed alergenami).

Moje zaufanie do pani Kasi po tamtym odcinku jej telenoweli już się nie podniosło. Podobno TVN Style zerwało z nią kontrakt. Ja zerwałam swój z tv, nie tęsknię za żadnym z nich.

Dzisiaj już wiem, że nie miało znaczenia czy palę i czy piję, czy zwracam uwagę na zawartość konserwantów w sałatce warzywnej lub czy pilnuję, żeby każdego dnia dostarczać sobie pięć porcji warzyw i jogurt probiotyczny. Starałam się mimo wszystko. Na długo przed zajściem w ciążę odżywiałam się naprawdę dobrze, z uwzględnieniem rzucenia wszelkiego typu niezdrowych nawyków. Nie dość, że nie było lepiej, było ze mną coraz gorzej (nie mogło być lepiej jeśli nie zwracałam uwagi na pochodzenie tego, co jadłam) - zaczęłam mieć regularne, bardzo uciążliwe migreny, sezonowe problemy z opryszczką, rozwijające się alergie wziewne, kontaktowe i pokarmowe i wiele innych problemów ze zdrowiem, w tym wyniszczające mnie i mojego syna AZS.. A przecież się tak "zdrowo" odżywiałam... Doskonale pamiętam moment kiedy na świecie był już mój 6-cio miesięczny wtedy syn, i on i ja tkwiliśmy od stóp po czubek głowy (dosłownie) w nie gojących się zmianach skórnych. Karmiłam go piersią i zachodziłam w głowę od myśli, co nam szkodzi jeśli jem zaledwie bezglutenową kaszę jaglaną i 2 rodzaje warzyw... z osiedlowej "stonki".

Wtedy już długo nie jadłam glutenu ani przetworów mlecznych, które pani Kasia tak zachwalała w swoim programie "wiem, co jem.. " bo wiedziałam, że są odpowiedzialne za nieszczelność jelit - to już sporo jednak nie wiedziałam o szkodliwości pestycydów zawartych w każdym warzywie, owocu i gotowym produkcie, który jadłam inspirowana lub nie promocją pani Kasi. Wiele jej rad brałam sobie wtedy do serca, w żadnym obcinku jaki oglądałam nie miałam okazji usłyszeć, jak zawarte w znacznej części produktów na rynku (na mojej liście zakupów - to było wszystko) pestycydy niszczą moje życie.

A Państwo co sądzą o keczupie znanej firmy Modliszki? Albo makaronie O! Bella? Żadne z nich nie zawiera konserwantów, prawda? Keczup składa się w prawie 100 procentach ze zdrowych pomidorów a makaron z pełnowartościowych zbóż..

Taką właśnie wiarę w pseudo zdrowe produkty wmówiła nam między innymi pani Kasia.

Ja unikam tych produktów jak ognia, bo jeśli nie pochodzą z upraw ekologicznych, przy których nie stosuje się chemii, mogą zawierać wszystko, i nic, kompletnie nic z tych dodatków nie widnieje na etykiecie a niszczy nam zdrowie, odbiera radość życia i rujnuje finansowo.


* Michał Tombak "Czy można żyć 150 lat"










Popular posts from this blog

biorezonans? daj pan spokój...

Kilka śniadaniowych propozycji przy chorobach autoimmunologicznych

tylko nie mów tacie..