Dlaczego nie lubię Avon'u?

"Maj 2020 - koniec "pandemii" :))))) W trakcie pierwszych dni rozmrażania polskiej gospodarki nie tylko odżyły stare biznesy, pojawiły się także nowe. Na osiedlu gdzie mieszkam pojawił się między innymi butik pewnej znanej firmy kosmetyków katalogowych i.... krótko tylko powiem, że mam nadzieję, że czym prędzej stąd zniknie...

... bo jest jedną z wielu firm kosmetycznych, które testują bezpieczeństwo a raczej szkodliwość swoich produktów na  zwierzętach.

Oczywiście cierpienie zwierząt nie jest kwestią wyłącznie kosmetyków, ale całej logistyki konsumpcji człowieka (także leków, ubrań, czy nawet żywności) jednak przemysł kosmetyczny jest jedną z najszybciej rozwijających się, dochodowych branży,  wpływających na naturalne środowisko - bezpośrednio na życie zwierząt. Każda nowość na rynku wymaga badań pod kątem bezpieczeństwa, te wymagają "królików doświadczalnych" a nie każde takie badanie kończy się powodzeniem.

I o ile znane, dbające o dobrą reputację firmy stwarzają chociaż pozory przyzwoitości, przerzucając odpowiedzialność do kraju, gdzie nikt nie przejmuje się losem tych, co głosu nie mają, to producenci, którym otwarcie zależy jedynie na zarobku nie myślą ani o zdrowiu potencjalnych konsumentów ani o losie wykorzystywanych w celu testów zwierząt.

Pod pozorem optymalizacji kosztów, chińskie podziemie nielegalnych produkcji kwitnie. Wykorzystywane są tanie odpowiedniki sprawdzonych komponentów znanych produktów. Zwierzęta poddawane testom cierpią jeszcze bardziej bo w grę wchodzą już nie tylko powszechnie
stosowane (co nie znaczy, ze nieszkodliwe i obojętne dla zdrowia) parabeny, silikony i m.in sls'y, ale także substancje których w ogóle nie powinno tam być.

A podróbek, tańszych odpowiedników popularnych marek, sprzedaje się niestety coraz więcej. Bo konsumenci chcą wyglądać ładniej, kupować więcej i coraz taniej. Nie myślimy o tym ze jakość znanych produktów maleje wraz z ich ceną.

Przerażające jest to, że ostatecznie to ludzie stają się  królikami doświadczalnymi firm produkujących podróbki, nie mniej, nie to martwi mnie najbardziej. My mamy wybór, którego szczelnie pozamykane w klatkach zwierzęta nie mają. Gorsze jest to o czym się nie mówi - o konsekwencjach narażenia ich na etapy poprzedzające ostatecznie klepniętą produkcję czyli wszystko to, co wydarzy się za jej kulisami, zanim poprawiona, zbadana i "bezpieczna" wersja produktu - efekt tolerancji poddanych testom zwierząt trafi w ręce konsumentów. Zanim doświadczenia sprawdzające nie wykryją czy stężenie rozpuszczalników i metali ciężkich nie powoduje raka, chorób autoimmunologicznych czy zwyczajnie nie wypala skóry poddanym testom zwierzętom.

Na co konkretnie narażone są te zwierzęta?

Na przykład na talk zanieczyszczony azbestem, który wpływa na rozwój nowotworów oskrzeli, jajników, nerek i krtani).

Na takie metale ciężkie jak ołów, arsen i rtęć, które wbrew temu co się mówi, nawet w niewielkich ilościach są bardzo niebezpieczne - przedostają się do organizmu (także przez skórę) i kumulują się w nim, szczególnie w wątrobie i nerkach, doprowadzając do ich uszkodzenia. Osłabiają układ nerwowy, doprowadzając do zaburzeń koncentracji, pamięci oraz niedowładów. Efekt przewlekłego narażenia
mózgu na metale ciężkie może objawiać się w sposób przypominający zachowywania się osób chorych psychicznie. Długotrwałe stosowanie metali ciężkich wpływa na pogarszanie stanu kości, doprowadzając do odwapnienia. Uszkadza płody, zwiększa ryzyko niepłodności. Przyczynia się do rozwoju nowotworów. 

Na rozpuszczalniki, pochodne ropy naftowej i syntetyczne zapachy... których nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby dotykać, wąchać ani jeść.

Nie dajcie się uspokoić informacją, że tak, te substancje mogą być szkodliwe ale wyłącznie stosowane często i w wysokim stężeniu bo nawet jeśli to tylko 2-3 razy w tygodniu, to już jest to 100-150 razy w roku, czyli wcale nie tak rzadko.

Nie dajcie się także zbyć informacją, że toksyczne składniki kosmetyków są dla skóry obojętne ponieważ nie mają zdolności wchłaniania w głąb skóry - brzmi przekonująco ale przeczy skuteczności tych produktów, szczególnie kremom odżywczo - nawilżającym.

Nie dajcie też sobie wmówić historii o "szczęśliwym życiu i dobrym traktowaniu" laboratoryjnych zwierząt. Mnie nikt nie przekona, że nie zaznają przewlekłego stresu w warunkach w których są przetrzymywane.

Nie jest wam tak po ludzku ich "szkoda"?

Bo mi to spać nie daje, i tracę już nadzieję, że rządy, które nie przejmują się swoimi obywatelami, zaczną się przejmować losem laboratoryjnych zwierząt. Mało kto jeszcze inwestuje w to, czego nie widać, dlatego kosmetyki do makijażu popularnych producentów zamieniam na certyfikowane logiem "cruelty free", zazwyczaj organiczne kosmetyki, kosmetyki wegańskie lub co mi się najczęściej zdarza -
nieużywanie kosmetyków. Nie wiem czy to bycie mężatka pozwala mi na tą ostatnią opcje 🙂 co by to nie było, wolę być naturalnie brzydka niż wylaszczona kosztem niewinnych zwierząt.

Nawiasem, nie w tym rzecz, żeby wytykać komuś zły wybór, ale, żeby pokazać, że można inaczej. Okrucieństwo z wykorzystywaniem zwierząt trwa niestety dłużej niż emisja reportażu telewizyjnego na ten temat i tylko konsekwentna zmiana naszych przyzwyczajeń może położyć temu kres"...

I tak sobie myślałam, żeby napisać to właśnie tak w tym tygodniu a dzisiaj w katalogu Avon czytam "Nie testujemy swoich kosmetyków na zwierzętach nigdzie na świecie"... 😅😅😅 Sprawdziłam, i faktycznie firma niedawno została zdjęta z niechlubnej listy PETA, non- profit organizacji walczącej o prawa zwierząt. W oświadczeniu zapewniono, że kosmetyki sprzedawane w Europie nie są produkowane w oparciu o testy ze zwierzętami 😉

(Przyznam, że to już było sporym zaskoczeniem... a to nie był koniec niespodzianek tego poranka...  😅😅😅 )
Okazuje, że od stycznia tego roku Chiny (!) znoszą nakaz badań z użyciem zwierząt laboratoryjnych nad importowanymi kosmetykami.. 😍😍

Hmmm... No i wiwat zmiany na lepsze!

Jednak ja dla zasady nie wracam do używania kosmetyków takich firm. Bo uważam, że jako konsumenci jesteśmy do nich za bardzo przywiązani, a co za tym idzie za bardzo pobłażliwi dla ich działań i w końcu za bardzo naiwni a za mało konsekwentni. Po prostu myślę, że nie może być
tak, że firma kosmetyczna latami przeprowadza eksperymenty na zwierzętach, zarząd firmy wie o tym na co są narażone i jak bardzo cierpią ale dopiero spadające noty wśród opinii publicznej wymuszają na nim zmiany więc uroczyście ogłasza, że dla dobra środowiska (bo na pewno nie dla utrzymania wysokiej pozycji na rynku 🤣🤣 ) rezygnuje z testowania kosmetyków na zwierzętach, przedstawia nowy wizerunek firmy jako gorliwego zwolennika w walce o prawa zwierząt a ja nie wyciągam z tego żadnych konsekwencji.... ? mówiłam już kiedyś, że jestem pamiętliwa? I tak tez mi zostało, że tych firm które jeszcze do niedawna swoje produkty testowały na zwierzętach najzwyczajniej nie lubię.

Aktualna lista tych firm jest dostępna na stronie PETA:
https://crueltyfree.peta.org/companies-do-test/

Popular posts from this blog

Specjalista ds. żywienia :)))

azs zmienia wszystko